GRZYBY

Czy to już koniec sezonu grzybowego? Kosarzyn w połowie października.

18 października 2017
Borowik sosnowy

O nie, nie! Nie jestem na to jeszcze gotowa. Jednak sytuacja grzybowa znacznie się pogorszyła. Po czasach świetności sprzed 3-4 tygodni pozostały wspomnienia. Oraz cała masa wszelakiej maści “kapci”: maślaków zwyczajnych i pstrych, rydzów, kani. A to co rośnie, najczęściej robaczywe. Czy może to oznaczać koniec sezonu grzybowego 2017?

Porównanie października 2017 i 2016

Ten sezon był fenomenalny. I jeśli można go tak określić – modelowy. To znaczy największy wysyp miał miejsce we wrześniu. Latem było także wcale nieźle! Październik już tak nie rozpieszcza. Dla porównania w zeszłym roku grzybami sypnęło dopiero w październiku i można je było zbierać także w listopadzie.

Oczekiwania vs rzeczywistość

Wydawało mi się, że w miniony weekend zaliczymy w Kosarzynie tak szałowe grzybobranie, jak to przed trzema tygodniami. Wcześniej sporo padało, pogoda była łagodna, a w przeddzień wyjazdu powróciło lato! Długo nie dowierzałam, co przez ten czas “porobiło się” w lesie.
Grzybów o wiele mniej! Te które niedawno występowały hurtowo, dogorywają i nie są już młode, zwarte i jędrne, a rozlazłe niczym Jabba. Można wciąż natrafić na prawdziwki, ale wszystkie – jak jeden mąż – robaczywe.

Dalej sporo maślaków pstrych, także w większości z lokatorami. Podgrzybki w większości stare. Kanie też. I rydze “rozklapichy”.

Zaczyna się pojawiać późnojesienny asortyment. Opieńki czy gąski zielone.

Z ciekawostek

  • Ciekawostka 1: znaleźliśmy kilka sztuk niezbyt częstego pieprznika bladego.
  • Ciekawostka 2: ma teraz miejsce ogromny wysyp sarniaków dachówkowatych, grzybów do 2014 roku pod ochroną. Napotkane ilości przeczyły temu, jakoby miał to być kiedykolwiek gatunek rzadki – rosły pojedynczo aż po niemalże czarcie kręgi, od małych po okazy większe od mojego kosza:)

A może w Niemczech więcej szczęścia?

Ponieważ z Gubina do niemieckich lasów to tylko rzut beretem, postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda sytuacja u naszych zachodnich sąsiadów (uwaga, w Niemczech grzybiarz może zebrać dziennie tylko 1 kg grzybów). Niestety nie mieliśmy dylematu, na które egzemplarze się zdecydować. Tam w tej chwili tak samo jak u nas nieszczególnie.

Od razu chciałam wracać do Kosarzyna:) Co ja na to poradzę, że w tym Kosarzynie jest chyba na mnie jakiś magnes…

Narazie nie będzie pieprznika.de. 🙂

Entuzjazmu może mniej, ale za to odwagi jakby więcej

A co tam, pomyślałam, raz się żyje i zjadłam wreszcie rydza. I żyję (jak widać). No to za ciosem spróbowałam także szmaciaka gałęzistego. Tego pieprznika bladego też wciągnęłam. Wiem, że zjedzenie rydza nie jest oznaką wielkiego bohaterstwa, ale dla mnie to na prawdę duży krok 😀

Zobaczymy jakie gatunki pójdą na tapetę jako kolejne.

No to jak: koniec sezonu czy nie? Nie! Ja się na to nie godzę! Protestuję!

You Might Also Like

10 komentarzy

  • Reply Ola 18 października 2017 at 23:34

    Muchomora czerwieniejącego w jajku nie spróbuję, nie ma szans!

  • Reply Morfeusz 19 października 2017 at 17:22

    O Pani, cóż za sarniak! Nie widziałem tak dużego jak żyję. U mnie to dość rzadki gatunek. Tydzień temu zebrałem 3 sztuki, z czego 2 robaczywe. Tak w ogóle, Internet szepcze, że to niezbyt smaczny grzyb, ale dla mnie jeden z najlepszych na patelnię. U mnie już posucha. Coś tam idzie jeszcze znaleźć (jest dużo maślaków), ale prawie wszystko robaczywe. W jednym miejscu nazbierałem za to wielgachne wiadro opieńki (wyszło 20 słoiczków marynaty 370 ml każdy) – i to już byłoby chyba wszystko na ten rok (aha. trafiają się jeszcze boczniaki, ale za nimi jakoś nie przepadam). Podsumowując sezon: chyba najlepszy w moim życiu. Teraz można siedzieć na czterech literach i pałaszować zapasy;) Świetne zdjęcia:)

    • Reply pieprznik 19 października 2017 at 21:36

      😀
      No właśnie ja też odkryłam sarniaki dopiero w tym roku. Zaczęło się dość dramatycznie: znalazłam, nie sfociłam, a potem przeczytałam że to rzadkość i wow w ogóle:) Żałowałam okrutnie tej niefrasobliwości i niepowetowanej straty…
      Aż do ostatniego wypadu na grzyby.

      Nie, proszę nie mów mi, że to już po sezonie. Musi się jeszcze coś podziać.

      No to póki co życzę smacznego. Wiesz że nigdy nie jadłam opieniek?

      Pozdro!

  • Reply Morfeusz 20 października 2017 at 09:14

    Opieńki marynowane są tak genialne, że w żadnym języku świata nie sposób tego wysłowić 😀 Polecam gorąco 😀

    • Reply pieprznik 20 października 2017 at 22:22

      😀
      A słuchaj, jadłeś może marynowane uszaki? Ja jadłam ze 2 miesiące temu i byłam w szoku, jakie to dobre! Żaden marynowany rydz, żaden marynowany prawdziwek się im nie równał.

      Mniam:)

  • Reply tadeusz 20 października 2017 at 15:18

    Witam, wczoraj właśnie byłem na całodniowym spacerku w Borach Dolnośląskich, sytuacja podobna napotkane prawdziwki zupełnie się rozpadają,ale za to pogoda wspaniała.Do koszyka wpadło kilka podgrzybków,maślaków ,kozaków i garść kurek (lubię je najbardziej).Aha trafił się jeden borowik jędrny. Lasy w okolicach Leszna Górnego w stronę Studzianki, kilka tygodni wstecz było borowikowe eldorado, a sarniaki w tym rejonie są dość powszechne. Sezon niech trwa, pożyjemy, zobaczymy a jak nie poczekamy na następny-mi już minie szósta dekada sezonu grzybowego odkąd pierwszy raz samodzielnie wyruszyłem na grzyby. Pozdrawiam serdecznie (przyjemnie się czyta Twojego bloga
    i ogląda wspaniałe fotki.

    • Reply pieprznik 20 października 2017 at 22:20

      Mimo wszystko fajnie, że jeszcze coś można znaleźć, choćby po garstce:)
      A Bory Dolnośląskie są fenomenalne! Świetne lasy, jedne z moich ulubionych.

      6 lat, no no, niezły wynik!

      Żal patrzeć, że sezon mija, ale przecież powróci:)))

      Wielkie dzięki za miłe słowa, cieszę się, że podoba Ci się mój blog <3

      Pozdrawiam!

  • Reply Paweł Lenart 20 października 2017 at 23:48

    A jednak rydz skonsumowany! Gratuluję! 😉 Dołączam się do słów Tadeusza. Świetnie się czyta Twojego bloga i ogląda. No i miałem przyjemność poznać Pieprznika osobiście. 😉
    I jeszcze w sprawie sezonu grzybowego. Ostatni, świetny zbiór miałem 14 października w Bukowinie. Wcześniej – 7 października byłem w Borach (dokładnie w Studziance, gdzie także było super). Trochę prawdziwków, podgrzybków i maślaków, ale przede wszystkim eldorado zielonek, których nazbierałem 16 kg. W tym tygodniu byłem na Wzgórzach we wtorek i po tym co widziałem, konkluzja jest pesymistyczna. Młodych grzybów jak na lekarstwo, przewaga starych kapiszonów, przeważnie zeżartych przez robaki i ślimaki, tudzież skoczogonki. No i sucho się zrobiło. ;-( Ale zanim ściśnie mróz, nadzieja zawsze się tli. Może jeszcze coś pod koniec miesiąca lub na początku listopada wyskoczy? Na pewno to sprawdzę osobiście podczas grzybowej kontroli ściółki leśnej. 😉

    • Reply pieprznik 21 października 2017 at 10:47

      Tak! Yuppi! Poleciał na patelnię razem ze szmaciakiem i maślakiem pstrym. Wszystko zamoczone w jajku… więc smakujące tak samo 😀
      Następnym razem rydza usmażę solo bez jaja, by w pełni rozpoznać jego walory smakowe.

      Nadzieja umiera ostatnia. Zawsze zostają uszaki bzowe!

      A spotkanie na szczycie trzeba powtórzyć:)

    Skomentuj

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.