GRZYBY MOJE GRZYBOWE MIEJSCA

Grzybobranie w górach: Gorce, Beskid i Tatry

27 lipca 2018
Beskid Orawsko-Podhalański

W tym roku zrobiłam sobie powtórkę grzybowego urlopu w górach, z tym że trochę wcześniej, bo w lipcu, a nie we wrześniu, jak w 2017. Jaka to była dobra odmiana po bezgrzybnych wypadach do lubuskich i dolnośląskich lasów! To Małopolska dała mi w tym roku pierwsze grzyby.

Oto film z naszego kilkudniowego łażenia po lasach i po górach:)

Harkabuz, welcome back;)

Harkabuz, położony w Beskidzie Orawsko-Podhalańskim, odkryłyśmy w zeszłym roku z moją siostrą Olą. Pisałam o tym tu. Można więc powiedzieć, że mamy w Beskidach swoje miejscówki;) Pal sześć deszcz, wytęsknieni grzybów wyruszyliśmy tam całą ekipą od razu po przyjeździe (tzn. umówmy się: my z Olą wytęsknione, chłopaki nasze nie miały za bardzo wyjścia :D).

Jakie to było boskie przeżycie po beznadziejnie bezgrzybnych próbach na nizinnych terenach. Tylko wdrapaliśmy się na z góry upatrzone pozycje, bez zbędnej zwłoki powitały nas borowiki szlachetne i ceglastopore, masa kurek, całe morze muchomorów czerwieniejących, koźlarze czerwone.

Może nie był to taki mega wysyp, jak w zeszłym roku, ale mykologiczne życie tętniło na całego. I to lubię!

Gorce i Lubań

Drugiego dnia, w strugach jeszcze większego deszczu, wystartowaliśmy z naszej super-bazy w Jagodowej Polanie, i zrobiliśmy sobie siedmiogodzinną wyprawę na Lubań i z powrotem. Nie pozwolili mi nawet wziąć koszyka, ale łypać okiem na boki nikt nie może mi zabronić 😉 W Gorcach grzybów trochę mniej niż w Beskidzie, ale i tak sto razy lepiej niż w okolicach Wrocławia czy Kosarzyna.

Od maja do lipca codziennie 30 stopni, ale na urlopie…

… 4 bite dni nieustającego deszczu… Mimo, że pierwsze wrażenie na prawdę orzeźwiające, bo dobrze odpocząć po tylu tygodniach upałów i męczącej duchoty, sztachnąć się zapachem mokrej ziemi, to po chwili chce Ci się jednak na Majorkę.

Nie wiedziałam, że to możliwe, ale w drodze na Lubań i z powrotem przemokły mi dwie nieprzemakalne kurtki i wszystko pod spodem. A wczorajszy deszcz we Wrocławiu wydał mi się śmiesznym żarcikiem.

Tatry

Gdy aura wreszcie się nad nami ulitowała i przestało lać, wypuściliśmy się w Tatry. Tu o zbieraniu grzybów to już w ogóle mogłam zapomnieć, bo ze szlaku zejść nie można, a ekstra czasu na szukanie dozwolonych miejsc to już nie “styknęło”, ale pieprznik swoje oczy ma i je wykorzystuje, choćby i znalezisk nie wolno mu było spożytkować. Spotkałam więc i prawdziwki, i kurki, i rydze! I kilka podgrzybków.

O Tatrach napiszę osobnego posta.

W górach to różnorodność grzybów chyba większa, niż na nizinach?

Takie miałam wrażenie po tych paru dniach szlajania się po górach. Z takich u nas w lubuskim i dolnośląskich rzadko spotykanych to widziałam: kolczaki obłączaste, twardzioszki czosnkowe, lejkowce dęte, galaretki kolczaste, czy chociażby borowiki ceglastopore (w górach częste jak “psiaki”, a w moich standardowych, nizinnych regionach rzadkie).

Mimo wszystko wolę lasy lubuskie

Świetnie poznawać nowe miejsca, próbować się odnajdować w nowych warunkach, jednak ja to całym sercem kocham lasy lubuskie i nic tego chyba nigdy nie zmieni! Górskie lasy jakby chciały mi za to dać prztyczka, bo na koniec urlopu poślizgnęłam się, zjechałam na tyłku w dół, a razem ze mną wszystkie grzyby.

Ale przynajmniej mogłam je sobie pozbierać dwa razy do koszyka <3.

You Might Also Like

2 komentarze

  • Reply Małgosia 1 sierpnia 2018 at 12:37

    Marianna! Wspaniała wyprawa i bardzo udany jej opis:-) Grzyby na zdjęciu wyglądają jak z baśni, są tak ładne, że aż nierealne! Proszę, pomyśl o albumie. Pierwsza go kupię. I jeszcze bluzkę z logo. Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Twoich Bliskich:-)

    • Reply pieprznik 1 sierpnia 2018 at 12:48

      Och Małgosiu, jak Ci dziękować za wszystkie Twoje ciepłe słowa? Nie wiem <3
      Normalnie chyba zrobię ten album i te bluzy w końcu 🙂
      Ściskam mocno!

    Skomentuj

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.