Mówią, że makrofotografię się albo kocha, albo się jej nienawidzi. Mała głębia ostrości, problemy ze złapaniem ostrości w ogóle (!), konieczność użerania się ze statywem, najlżejszy nawet wietrzyk przekreślający szanse na udane zdjęcie. Ja jednak zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy, grupy wiernych miłośników. Mimo niedogodności, makrofotografia to moja ulubiona dziedzina fotografii. Pokazuje świat w niecodzienny sposób. A zdjęcia makro należą do najbardziej urokliwych!
Zima także dostarcza wiele okazji do makrofotografii. Nie ma może kwiatów ani owadów – chyba najpopularniejszych tematów fotografii zbliżeniowej, ale jest za to szron, a poranna złota godzina wreszcie osiągalna także dla śpiochów (nie do przecenienia, dzięki Bogu, że mogę to zaliczyć chociaż parę razy w roku).
Wydawałoby się, że oszronionych poranków jest ci u nas pod dostatkiem. Ale nie! Jednego dnia przy minus pięć wstajesz i za oknem widzisz istny „winter wonderland”, a drugiego mimo podobnych okoliczności pogodowych już nie.
Tej zimy udało mi się wybrać na poranne zdjęcia kilka razy. Miałam nadzieję na repetę w czasie trwającego właśnie długiego weekendu. Ale mimo rekordowo niskich temperatur na szron się chyba nie zanosi. Smuteczek. Za to nieśmiało popaduje śnieg. Napalam się więc na sesję ze śniegiem.
Gdy poczuję fotograficzny zew, łapię za aparat i wychodzę na pobliską łąkę. Mam sporo szczęścia, bo mieszkam blisko dzikich terenów. Na łące głóg i dzikie róże, ich czerwień pięknie koresponduje z bielą szronu.
Ale tak naprawdę tematy do makrofotografii są dosłownie wszędzie! Kolorowa blacha i jej faktura, liść na płocie, zeschnięte chabazie w ciepłym świetle, szron co pod wpływem temperatury zamienił się w kroplę wody.
Czasem wystarczy zrobić pół kroku w bok i spojrzeć pod innym kątem, żeby dostrzec nowy, inspirujący obraz.
I jak patrzę na ten szron, to przypomina mi się scena z filmu “Jak stracić chłopaka w 10 dni”, gdy główny bohater krzyczy przez okno “Women of New York: frost yourselves!” 🙂
8 komentarzy
W pełni zgadzam się z Twoim spojrzeniem na zdjęcia makro. Są cudowne, chociaż czasami bardzo wymagające. Sam wiele razy w lesie lub na polach i łąkach “walczę” ze sprzętem, aby sfocił mi jakieś makro. Zdjęcia w artykule świetne. 🙂 Pozdrawiam! 🙂 🙂
Dziekuję Pawle!
A grzyby to też wdzięczny temat do makrofotografii, prawda?:)
Pozdrawiam:)))
Grzyby, rzekłbym, że to wspaniałe obiekty do fotografii makro. O tym można całą książkę napisać. 🙂 Już nie mogę doczekać się wiosny i pierwszych kapeluszników w obiektywie. 🙂
Ja też! Yuppi, to już niedługo!
Super foty. 🙂
Też uwielbiam makrofotografię (niestety brak odpowiedniego sprzętu, więc pozostaje telefon z tą funkcją makro). Powodów do fotografowania można znaleźć tysiące i wszędzie (pod stopami również). A gdy przyjdzie wiosenny sezon to aparat będzie rozgrzany do czerwoności. Las zacznie kipić od materiału do focenia. Pierwsze wiosenne grzyby m.in smardzowate to jedne z najpiękniejszych grzybówch wiosny. To, to dopiero będzie jazda 🙂
Pozdrawiam!
Prawda!
Na szczęście dzisiejsze telefony też mogą wiele zdziałać. Jak mi się nie chce dźwigać do lasu sprzętu, zadawalam się smartfonem i też jes git.
Ale obiektyw makro robi robotę, więc z całego serca Ci go życzę:)
A wiosna już za pasem. Czuję to “w kościach” i nie mogę się doczekać!!! Też smardzów:)
Ja już w następny weekend lub za 2 tygodnie jadę na cały dzień do lasu. 🙂 Planowałem jechać dzisiaj, ale modele wskazywały na kolejny dzień ze stratusami. A tu masz. O godzinie 11 na dobre wyszło Słońce i tak już było do końca dnia. 🙂
Super masz! To czekam na sprawozdanie i fotorelację na Twoim blogu:)
Ja za dwa tygodnie chyba będę w Kosarzynie!