W ostatnim poście pisałam, że postanowiłam zrobić ranking swoich ulubionych miejscówek grzybowych w 2020 i że brązowy medal powędrował do – mającego to wyróżnienie absolutnie gdzieś – Lasu Mokrzańskiego (niestety większy wpływ na Las Mokrzański ma wycinka drzew, można wyrazić swój sprzeciw i podpisać petycję).
Moim drugim ulubionym miejscem na wyjazdy na grzyby była Ślęża, ale gdybym mogła jakoś sprawdzić częstotliwość wyjazdów do poszczególnych lasów, to pewnie by wyszło na to, że na Ślęży byłam najczęściej. A właściwie w okolicach Ślęży, bo na samą górę wdrapałam się tylko raz i nie było to nawet w 2020.
W okolicach Ślęży i w drodze na Ślężę najbardziej lubię:
Fantastyczny lasek topolowy koło Sadów
Niepozorne to miejsce i całkiem przypadkiem kiedyś w nie wlazłam, ale momentalnie oszołomiło mnie bogactwo jego mykologicznego życia. Jeśli tylko wystarczy deszczu, rosną tam niemal niezawodnie wspaniałe koźlarze, głównie czerwone i puchate (zobacz filmik), okratki australijskie w ilościach, które mogłyby zaprzeczyć faktowi, że to gatunek rzadki (zobacz filmik), muchomory czerwieniejące i czerwone oraz kanie. A raz to nawet spotkałam tam pod brzozą prawdziwka! Ale to był tylko wypadek przy pracy 😀
Gdy wyjdzie się z chaszczy tego lasu (głównie przedrze przez wszechobecne jeżyny) przed oczami rozpościera się widok na góry, jest tam piękna łąka pełna chabrów, maków, rumianków i barszczu Sosnowskiego (:D), na której fotografowałam spadające gwiazdy, obserwowałam latające paralotnie, a bardziej przyziemnie to sarny (gdybyśmy gadały o tym z moją siostrą, to powiedziałabym, że jednorożce😉).
Las między Będkowicami a Sulistrowiczkami
Szczególnie lubię go za siedzunie sosnowe, w sezonie prawie zawsze można tam sztukę czy dwie upolować. A w lesie dębowym – borowiki usiatkowane. Poszczęściło mi się tam też z borowikami ceglastoporymi. Jednak o wiele mniej lubię ten spocik niż las topolowy, który zdeklasował w moich oczach wszystkie inne miejsca koło Ślęży.
Tąpadła
Te są niezłe na dłuższy i trochę bardziej wymagający spacer, bo można się tam powspinać. Jest w Tąpadłach prześliczna łąka pełna firletki poszarpanej i słodkich poziomek.
Ślęża jest bardzo lubiana przez Wrocławian, pewnie ze względu na niewielką odległość od miasta i na znaczącą ilość szlaków turystycznych. Niemało tam i piechurów górskich, i rowerzystów. Ja przeważnie wolę być w naturze sama, dlatego nie pakuję się w najpopularniejsze miejsca😉
Dla mnie z kolei ta nieduża odległość od Wrocławia ma znaczenie przy podejmowaniu decyzji, czy brać aparat czy nie. 40 kilometrowy wyjazd wydaje się niezbyt wymagający i przytłaczający jak niektóre inne (na które trzeba szykować herby, kawy, dania na ciepło oraz zapasowe ciuchy), dlatego prawie zawsze mam tam ze sobą aparat (jakby miało znaczenie czy będę targać aparat i dwa lub trzy obiektywy pod Wrocławiem, na Ślęży, czy może w Bieszczadach :D, no ale skapuj to człowieku).
Tak czy siak w 2020 to właśnie pod Ślężą zrobiłam swoje najlepsze zdjęcia.
Brak komentarzy