Poranek w korpo: robię kawę, a obok 4 osobowa grupa prowadzi pogawędkę po angielsku. Nie rozmawiają co prawda o targetach (celach), performance (wydajności), taskach (zadaniach) i KPI-ajach (kluczowych wskaźnikach efektywności), ale jestem przekonana, że nie rozmawiają również o grzybach! Dlaczego zatem słyszę – i to wielokrotnie – słowa takie, jak: „mushrooms” (grzyby), soil (gleba), Tricholoma (gąska, to szczególnie mnie ubawiło :D)?! Do moich uszu dociera również łagodnie wypowiedziane, „it is not far away” (to nie jest daleko), jakby na zachętę, żeby zerwać się z pracy i w zamian spędzić dzień w lesie.
Wieczorem w domu. Na podłodze w łazience książka o grzybach. Przy łóżku – wczorajsze notatki o grzybach. Na balkonie uprawa boczniaka. Na drzwiach karteczka – „podlewaj boczniaka”. Od dwóch dni żywię się flaczkami z siedzunia sosnowego, a teraz dodatkowo na patelni skwierczą maślaki i podgrzybki, które wrzucę na pyszny żytni chleb z piekarni na Bema, którym obdarowała mnie dzisiaj koleżanka. Odpalam Lightrooma, żeby zgrać zdjęcia z kilku ostatnich wypadów na grzyby.
Zabieram się za artykuł, dobrze że w tle Miles, a nie rudy, rudy rydz. Uff.
Czy to pasja czy to już obsesja?
Czasem zastanawiam się, czy ta fascynacja nie jest już przypadkiem obsesją. Właściwie znam odpowiedź. Akceptuję ją. Grzyby to moja największa pasja i nie zapowiada się, żeby miała kiedyś odpuścić. Wielokrotnie wracając z lasu mówiłam do siebie na głos, przez łzy: „Dziękuję za tą pasję!”.
Czytam książkę „Strzępki życia” i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jej autor, Merlin Sheldrake, też mógł kiedyś wypowiedzieć te same, co ja słowa: „Dziękuję za tą pasję”, a może czasem, tak jak ja ją przeklinał. Sheldrake jako doktor na Uniwersytecie Cambridge (zaskakująco młody i przystojny mężczyzna; co stanowi dla mnie niemałe zaskoczenie, bo czytając jego książkę, wyobrażałam sobie, że autor to starszy pan), zgłębia ją rzecz jasna bardziej naukowo, ale nie trudno w jego przekazie wyczuć ogromną dozę najszczerszej i najbardziej oddanej fascynacji grzybami.
Fascynacji w obliczu której, bez względu na to jakie mamy metody i możliwości poznawania królestwa fungi, zdajemy sobie sprawę, że im więcej się o grzybach dowiadujemy, tym więcej w istocie nie rozumiemy i nie wiemy. I prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy i nigdy nie zrozumiemy. Ale próbujemy.
Królestwo grzybów jest bowiem tak bogate, tak wciąż niezbadane, tak misternie powiązane z przedstawicielami innych królestw, że ciągle rzuca nam (zbutwiałe😉) kłody pod nogi. Co rozwikłamy jedną zagadkę, rodzą się kolejne.
Książka “Strzępki życia”
Książka napisana jest dość trudnym językiem; nie jest to pozycja na jeden wieczór ani atlas z dużymi, kolorowymi ilustracjami, gdzie szybko przeskanujemy napisy pod nimi i zabierzemy się za coś innego. Ale muszę przyznać, że choć niektóre akapity musiałam przeczytać kilka razy, to stopniowo wciągnął mnie duch tej opowieści, nie raz rozczulając, a nie raz serdecznie bawiąc. Swoją drogą pewnie ten oddany badacz podziemnego życia strzępek i powiązań między strzępkami a korzeniami, dałby większy upust swojemu wywodowi biologiczno-filozoficznemu, jednak musiał wziąć pod uwagę nas, zwykłych zjadaczy prawdziwków😉.
Co te grzyby w sobie mają?!
Wróćmy do grzybów i do tego, czemu tak wielu, tak bardzo fascynują. Lata temu, gdy zaczynałam z blogiem o grzybach, a w ślad za nim z kanałem na youtubie, myślałam, że jestem jedyną tak ześwirowaną grzybiarą w Polsce, ale okazało się, że jest nas cała rzesza: gotowych na każdy wypad do lasu, na dźwiganie pełnych koszy i obrabianie ich zawartości do późnych godzin nocnych. U mnie dodatkowo dochodzi obrabianie filmików o grzybach i zdjęć makro przedziwnych małych grzybków do późnych godzin nocnych i cała masa innych aktywności, których nie będę tu opisywać.
Z biegiem lat przekonałam się, że jest wiele osób, takich jak ja, którym bardziej niż na wrzuceniu grzyba do gara, zależy raczej na znalezieniu rzadkiego gatunku, na zrobieniu zdjęć i podzieleniu się radością ze znaleziska z innymi. Skąd u nas tak mało praktyczne zainteresowania? Są te nasze grzyby piękne i fotogeniczne. Lubią się przed nami chować, a my lubimy ich szukać. Niektóre są tak rzadkie, że na ich poszukiwanie możemy poświęcić całe życie (ja szczerze marzę o spotkaniu żyłkowca różowawego (Rhodotus palmatus) i na razie jest to marzenie, którego spełnienie zdaje się być mniej prawdopodobne niż wygrana w totka.
Zdumiewające fakty ze świata grzybów i z książki Strzępki życia
Grzyby zdecydowanie potrafią rozniecić emocje i dać do myślenia (aż prosiłoby się użycie angielskiego zwrotu, że stanowią „food for thought”). Jak bowiem przejść obojętnie wobec tego, że niektóre z nich to zombie wyrastające w ciele innego, żywego jeszcze organizmu lub są w stanie całkowicie i makabrycznie przejąć sterowanie nad zachowaniem zwierzęcia? Jak się dziwić temu, że niektórzy poświęcają życie na poszukiwanie trufli czy gąsek sosnowych, bowiem grzyby te są warte fortunę? Jak nie uśmiechnąć się pod nosem na fakt, że grzyby prowadzą życie seksualne? Jak nie zdumieć, że mimo braku mózgu, podejmują decyzje? Jak nie pokładać nadziei w to, że niektóre grzyby mogą wyciągnąć nas lub naszych najbliższych z ciężkiej choroby? Jak choć raz nie pochylić się nad tym, że jedna dobra sesja z magicznymi grzybkami może zdziałać cuda na poziomie fizycznym i duchowym? W końcu jak nie skorzystać z tego, że grzyby mogą pomóc nam zniwelować skutki katastrofy ekologicznej?
Nie mówiąc już o tym, że największy żyjący na świecie organizm to… oczywiście grzyb, że grzybów jest być może nawet 2,2 – 3,8 miliona gatunków – czyli od 6 do 10 razy więcej niż gatunków roślin i że jakkolwiek dumnie by to nie zabrzmiało, od grzybów się wszystko zaczyna (przygotowują grunt do życia) oraz na grzybach wszystko się kończy (rozkładają materię, dzięki czemu nie giniemy w stosie odpadów).
Co to są strzępki?
A co to są właściwie te tytułowe strzępki? Strzępki to takie cienkie, nitkowate twory budujące grzybnię, czyli najczęściej podziemną część grzyba. Ale nie tylko – w wyniku splecenia strzępek powstaje to, co w wyobrażeniu większości z nas jest grzybem, a w istocie jest owocnikiem grzyba (tak jak brzoskwinia jest owocem drzewa brzoskwiniowego).
O tym wszystkim i o wielu innych fascynujących faktach i obserwacjach ze świata grzybów pisze w „Strzępkach życia” Merlin Sheldrake. Warto uzupełnić swoją grzybową bibliotekę o tę pozycję. Ja już się nią cieszę.
Merlin Sheldrake “Strzępki życia”
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Urszula Gardner
Tytuł oryginału: Entangled Life: How Fungi Make Our Worlds, Change Our Minds & Shape Our Futures
Oprawa: miękka
Wymiary: 140×209 mm
Liczba stron: 416
Data wydania: 25/10/2023
@insignis_media @merlin.sheldrake @otulacze.pl
strzępkiżycia #literaturafaktu #książka #grzyby #bookstagram #książkoholik #bookstagrampolska #otulacz
Link zakupowy: https://bit.ly/strzepki-zycia
Brak komentarzy