Czy czterodniowy wyjazd na Wybrzeże Amalfi – wliczając w to podróż – ma sens? O tak, z ręką na sercu powiem Wam, że tak! Dla tych widoków pojechałabym nawet na kawę😉 Albo aperola. Przy sprawnej organizacji da się w tym czasie całkiem sporo zobaczyć. My zrobiłyśmy sobie z moją siostrą Olą babski wypad w połowie kwietnia, czyli poza szczytem sezonu. Myślę, że wybór takiego terminu to strzał w dziesiątkę! Zero korków, zero kolejek. Ceny – jak mniemam – również niższe…
Stwierdziłyśmy ostatnio z moją siostrą Olą, że jeśli będziemy przepuszczać mniej kasy, to będziemy mogły częściej gdzieś wyjeżdżać. To musi być łatwe! Zróbmy budżetowy wypad na narty w Czechy! (Przypomina mi się pełne zapału wyznanie Bridget Jones: I can DO it!) Zabookowałyśmy budżetowe spanie w Vrchlabí, zapakowałyśmy auto po korek, łańcuchy na opony (a po co to komu, pytam męża, gdy postanowił nam zrobić przeszkolenie z zakładania), i wyruszyłyśmy na 4 dniowe spotkanie z prawdziwą zimą! Przewidywany czas na rozrywki…
Kilometry plaż, ponad 300 słonecznych dni w roku, bajeczne jedzenie, ładna architektura i ciekawe zabytki, to tylko kilka z niektórych powodów, by pojechać do Malagi. A czy są jakieś szczególne powody, by zrobić to zimą? Ależ tak! Ja byłam przez tydzień na przełomie grudnia i stycznia. 1. Ucieczka od polskiej zimy Słyszałam kiedyś, że dla ludzi w naszej strefie klimatycznej dobrze jest wyjechać na urlop właśnie zimą. To wtedy jesteśmy najbardziej zmęczeni, doskwiera nam brak witaminy D, szarzyzna i dni…
Nie wiem w jakim kierunku mnie poniesie, ale chyba potraktuję ten temat humorystycznie. Mimo że ręce zrobiły mi się mokre, gdy wróciłam do tych starych hejterskich komentarzy, które skłoniły mnie do napisania tego posta. Te 3 zdjęcia, które widzicie na bannerze, udostępnione w kilku miejscach w sieci pod koniec września, wywołały gównoburzę, z jaką wcześniej nie miałam do czynienia. A wrzucałam podobne fotki już nieraz i raczej wzbudzały sympatię lub przechodziły bez większego echa. Nie wiem o co tam właściwie…
2 lata temu opublikowałam na stronie pieprznik.pl pierwszego posta. Choć projekt bloga zrodził się w mojej głowie kilka miesięcy wcześniej, późnym latem 2016, to formalnie pieprznik ukazał się światu pod koniec listopada 2016. Z chwilą, gdy nacisnęłam „opublikuj” pod postem o Kosarzynie. O ja! To już dwa lata. Ale zleciało! Po pierwsze, już drugi raz zastanawiam się, co mnie naszło, by ruszać z projektem pod koniec listopada. Teraz muszę pisać podsumowania wtedy, gdy najchętniej zaszyłabym się pod kocem i nie…