Żaden Grzegorz ani Ksawery nie będą mi mówić, kiedy mogę iść do lasu. Deszcz, zimno i zawierucha? Trudno. I tak postanowiłam sprawdzić, jak tam sytuacja grzybowa w przededniu listopada. Jak tydzień wcześniej, pojechałam do Milicza.
Podgrzybki piękne wciąż są
Podgrzybki nadal pozytywnie zaskakują. Rosną bardzo ładne, dorodne sztuki. Na nogach grubaśnych, jak u prawdziwków. Nie za wiele, ale na jeden sosik do kaszy gryczanej w sam raz.
A jak inne gatunki?
Poza tym już na prawdę słabiutko. Inne gatunki dogorywają.
Udało mi się namierzyć 3 stare koźlarze babki, jednego muchomora mglejarkę, jedno stanowisko boczniaków (choć nie jestem tego pewna), czubajki czerwieniejące i czubajki kanie. I tyle. Pozostałe napotkane gatunki nic mi nie mówiły.
Za to strzyżaków (takich latających kleszczy) masa! Atakowały na każdym kroku.
Listopad panie
Aura – no cóż. Bardzo nieprzyjemna. Dla na prawdę zdeterminowanych. Nic w klimacie złotej polskiej jesieni. Żal odchodzącego sezonu… Powoli nadchodzi czas rozglądania się w górę, a nie pod nogi. Za gatunkami nadrzewnymi.
Cykliczność w pogodzie, cykliczność w życiu
Właśnie zszedł tu do mnie Syn i pyta, czy skończył się sezon grzybowy. Co odpowiedzieć na to pytanie? Chciałabym zaprzeczyć.
Przed nami listopad. Dla wielu osób, pewnie – tak jak i dla mnie – najparszywszy miesiąc w roku. Jak się nie dać spadkowi formy, niedoborom witaminy D, mrocznej aurze, wstawaniu w ciemnościach, wychodzeniu z pracy w ciemnościach? Może tak jak co roku, jakoś… Wierząc, że znów nadejdą lepsze czasy:)
8 komentarzy
Witaj Marianno! Głowa do góry. Listopadowa szarość, burość i ponurość nas nie pokona. Dzisiaj już 2 dzień tego mega “słonecznego” miesiąca. Minie jak z bata strzelił. Tymczasem weekend zapowiada się bardzo przyjemnie i w sobotę… jadę do lasu. Na cokolwiek. Może boczniaki, może podgrzybki lub opieńki. Albo będę biegać za starymi drzewami. No chyba, że trafię miejscówkę z pieprznikami to będę je kosić na śniadanie z jajecznicą. ;-))))) Bez względu na scenariusz, który napisze las, lepiej się pozytywnie i listopadowo “zdołować” w lesie niż w mieście. Pozdrawiam. 😉
Hej Paweł:) Brzmi jak super plan!
Założę się, że odkryjesz coś fajnego w lesie:)
A z listopadem racja. Jeszcze tylko 28 dni 😀 Damy radę 😉
Szaro,buro,aby do wiosny.Będziemy wspominać nasze grzybobrania, oglądać fotki z natury itp.Od kilku już lat czytam Blog Leśniczego-ciekawa lektura leśniczego Jarka,obecnie przewodniczącego ZLP. A więc trzymaj się dzielnie, jeszcze chwila…..i będzie kwiecień. Pozdrowienia,również dla Męża niezastąpionego kompana.
Jasne, nie damy się. Zimą też można pojechać do lasu, pójść na zdjęcia:)
Dzięki za cynk z blogiem! Z chęcią poznam:)
Miłego!
Witaj Marianno:)
Ponieważ czytałem Twoje wpisy na blogu Pawła postanowiłem zajrzeć i do Ciebie. W końcu co związane z lasem, wodą i w ogóle przyrodą jak najbardziej mi odpowiada. Sezonu póki co jeszcze nie kończę. Może uda się jeszcze zaliczyć pożegnalny w tym sezonie wypad do lasu?
Serdecznie pozdrawiam
Hej Wojtek, super! Bardzo się cieszę i zapraszam.
A Gdzie jeździsz na grzyby?
Pozdrawiam, miłego dnia:)
Witaj:)
Dziękuję za zaproszenie:) Gdzie jeżdżę na grzyby? A to dobre pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi:) Kiedy siedzę we Wrocku to wybieram się w okolice Międzyborza lub na południe Wielkopolski w okolice Kobylej Góry. Dłuzszy wyjazd urlopowy na najczęściej Pomorze Zachodnie i tamtejsze wielkie kompleksy leśne mniej więcej na pograniczu Puszczy Noteckiej. A wyjazdy krótsze to już jak wyjdzie:)
Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego wieczoru
Brzmi wspaniale:))) Czyli też dużo jeździsz “za grzybową emocją”:)
Mi się też bardzo podobają lasy na pograniczu pomorskiego i kujawsko-pomorskiego.
Wzajemnie: miłego wieczoru.