Słuchajcie, chciałabym Wam napisać o grzybach, ale tam gdzie byłam, grzybów nie ma. Tak bardzo nie ma, jak jeszcze chyba nigdy.
No to wrzucę Wam parę fotek fajnych dziewczyn;) A na grzyby czekamy dalej. Przynajmniej w lubuskich, ciężko doświadczonych wielomiesięczną suszą, lasach.
W sadzie
Zabrała mnie moja siostra Ola tam, gdzie wcześniej zrobiła przepiękną, klimatyczną sesję ślubną swoim klientom (nie, nie tym krowom ze zdjęcia poniżej). Dotarłyśmy tam w ostatnich promieniach późno letniego słońca (słońce zachodzi już znacząco wcześniej!). Przeurocze miejsce, resztki złotego światła, i my – dwie wariatki, które z aparatem i w Naturze zawsze dobrze się bawią.
Na szczęście nie przyszedł nas przegonić niemiecki rolnik 😀 Wygoniła nas stamtąd dopiero sama noc.
I w lesie
Kosarzyńskie lasy, które ciągną się na granicy polsko-niemieckiej świecą grzybowymi pustkami. Pod nogami przyjemnie chlupotało, bo poprzedniej nocy wreeeeeszcie lało. Ale czy zaowocuje to grzybem w najbliższych dniach? Bo ten deszcz to znowu tylko raz. A potem znowu upał.
4 komentarze
Zero grzybów. Prawie zero deszczu. Milion procent suszy w lasach. Nawet “psiurów” nie ma. Bu. 🙁
Piękne dziewczyny,
piękne wróżki,
piękne zdjęcia
na otarcie łez. 🙂
Ech…
I dla mnie takie tematy “niegrzybowe” na otarcie łez. Parszywy ten rok, jak chodzi o grzyby. Całkowite przeciwieństwo poprzedniego…
Jezu, Marianna! Jaki fajny wpis i cudowne zdjęcia! W siostrach SIŁA i MOC (-:
Pozdrawiam
<3