Często, a szczególnie w tym roku, jeżdżę na grzyby w góry. My Wrocławianie jesteśmy dość uprzywilejowani, jak chodzi o możliwość wyboru miejsca na jednodniowy wypad na grzyby w góry. Jeśli nie chcemy jechać daleko, można wybrać chociażby okolice Ślęży. Jeśli mamy trochę więcej czasu, pokuśmy się o Góry Sowie, Góry Stołowe czy Sudety Wałbrzyskie. Jesteśmy gotowi na większe odległości? Zapraszają Góry Bystrzyckie, Góry Kaczawskie czy nawet Karkonosze!
Dlaczego jeżdżę na grzyby w góry
Bo w górach utrzymuje się więcej wilgoci, przez co jest tam większe prawdopodobieństwo znalezienia grzybów, niż na terenach nizinnych. Z każdego mojego tegorocznego wypadu w góry wracam z większą lub mniejszą ilością grzybów, a w takim przykładowo Miliczu czy Janikowie nie miałam dotąd szczęścia.
Mam też wrażenie, że w górach jest bardziej różnorodnie gatunkowo.
Tegoroczne doniesienia o występowaniu grzybów
Obserwuję doniesienia o występowaniu grzybów na Dolnym Śląsku i najbardziej grzybnymi miejscowościami szalonego roku 2020 wydają się być Jelenia Góra i Kłodzko😊
Moje górskie grzybobrania z ostatnich dni
Muszę przyznać, że w ostatnich dniach najeździłam się po górach Dolnego Śląska! Byłam (dwukrotnie) za Bardem, w Kłodzku, w Nowej Bystrzycy, w okolicach Ślęży, a wczoraj w Górach Stołowych, w okolicach Bartnicy.
Najbardziej udane były grzybobrania za Bardem (bardzo zróżnicowane), najbardziej szokujące to bartnickie (ile tam było śladów po wcześniej znalezionych prawdziwkach!), najbardziej zaskakujące to w Kłodzku (gdzie te setki prawdziwków z Kłodzka Kukułki, ja nie znalazłam ani jednego :D), najbardziej kolorowe – ślężańskie, gdzie mam bajeczną miejscówkę koźlarzową, a najsmutniejsze to z Nowej Bystrzycy (Nowa Bystrzyca potrafi być piękna, obdarowująca, albo bezlitosna – jak parę dni temu).
2 komentarze
<3
<3