Wiosna wybuchła we Wrocławiu! Miasto zmieniło się kompletnie w ciągu kilku zaledwie dni. Drzewa obsypały się białym i różowym kwieciem, krzaki forsycji iluminują niczym słoneczne jakieś bryły, bujne trawniki pełne są fiołków, jaskółczego ziela i młodych pokrzyw, magnolie podziwiane są i fotografowane.
I te listki takie młode! (Nie, nie możesz teraz odejść, kiedy listki taaaakie młooode…, śpiewa mi się to co roku).
Jest to moja absolutnie najukochańsza pora roku.
Jak to się może tak szybko dziać?
Dwa tygodnie temu rosły przebiśniegi. Trzy tygodnie temu było minus 10 stopni.
Drzewa zakwitły przecież w poniedziałek! A dziś biel i róż ich płatków przemienia się w pastelową zieleń. Jutro nie będą już pannami młodymi.
Wnet ułagodzą te miejskie, dzikie łączki, muszą być schludne, muszą być nudne.
Listki okrzepną, zieleń ściemnieje.
Tortura i ekstaza
Wiosna ledwie co się zaczęła, a mnie już trawi niepokój z powodu jej przemijania. I jak to się w ogóle urządziłam w życiu, że tak mało mogę być w Naturze? Niech to piękno trochę osiądzie, bo nie daje mi spokojnie żyć.
2 komentarze
Darz Grzyb Marianno! 😉
Dopiero co wypędzałaś zimę w Kosarzynie, a tu mamy iście letnią aurę. Cieszmy się z wiosny w każdym dniu, bo – jak sama napisałaś – szybko ucieka. Z jednej strony szkoda, z drugiej strony – po zimnych i ciemnych miesiącach kochamy ją jeszcze mocniej. Niech trwa i cieszy nas! Fotki świetne!
Pozdrawiam. 😉
Hej Paweł, dobrze napisane:) Każda pora roku ma swój urok, wrzesień (z wiadomych względów) też lubimy:) Ale w wiośnie jest magia!
Miłego dnia!