Jakie to już było wkurzające. Sześć stopni. Cztery stopnie. Zimowe kurtki walające się w przedpokoju jedna przez drugą. Słońca jak na lekarstwo i ludzie jacyś tacy skurczeni z zimna. Sezon rowerowy nie rozpoczęty. Ogródki w knajpach świecące pustkami.
Wiosna w tym roku długo kazała na siebie czekać. Czyżby jednak powrót wiosny stał się faktem? Nie wiem jak Wy, ale ja zaczynam celebrować. I to na każdym froncie!
Poranna kawa przed domem
Kocham. Jedna z moich najlepszych przyjemności. Na wpół śpiąca zaparzam kawę i wyłażę jak zombie przed dom łapać słoneczne promienie. Łeb tłusty, twarz opuchnięta od spania, później się będę reanimować:)
Hiszpania przed domem? Czemu nie?
Leżak, kocyk, książeczka, opalanko. I od razu człowiek lepiej wygląda. I włosy mu wyschną na słońcu i się rozjaśnią. I witamina D ze słońca poprawi mu nastrój. I w każdym kolorze bardziej ci do twarzy. Ja na prawdę jestem stworzona do słońca i ciepła. Zawsze tak było.
Życie ogrodowe
Wreszcie wywaliłam te zwiędłe zeszłoroczne chabazie! Nakupiliśmy pięknych nowości i już nam przyozdabiają ogród (m. in. piwonie!). Kawka przed domem będzie jeszcze fajniejsza.
Życie ogródkowe
Miejsca przed knajpami znowu bardziej pożądane niż te wewnątrz. No i znowu ma się ochotę na lampkę wina albo na piwo. Bo na kawę to jak zawsze.
Innymi słowy: jest wiosna, jest lifestyle:)
Brak komentarzy