Jest taki wyjątkowy dzień w roku, a jest to dzień, w którym znajdujesz swojego pierwszego prawdziwka. W tym roku nastąpiło to 16 lipca, w Kosarzynie. Idealne okoliczności przyrody. Pieprznik zadowolony.
- Oto mój pierwszy tegoroczny prawdziwek. I na razie jedyny. Wygrzebałam go spod mchu. Był całkowicie przykryty. Ale ja jestem jak ta świnia na trufle.
Byłabym jeszcze bardziej zadowolona, gdybym to JA jako pierwsza w czasie niedzielnej wyprawy znalazła tego prawdziwka, ale co tam, nie zawsze możesz być najlepszy:P
Przypomina mi to historię sprzed wielu, wielu lat, kiedy płakałam ze złości, bo wszystkie grzyby znalazł ojciec, a on powiedział:
Powiemy mamie, że to ty znalazłaś
Pierwszego prawdziwka uroczyście ogłosił Wojtek, 10 kolejnych wypatrzyła Ola, a potem ja wygrzebałam swojego jedynego spod mchu.
- Mam taki swój ulubiony zagajnik. Wiedziałam, że musi w nim rosnąć choć jeden prawdziwek. Była to kulminacja mojego niedzielnego szczęścia. Idealne miejsce. Idealny on.
- Ola i Wojtek. I prawdziwek.
-
Znalezisko Oli. Ale pozwoliła mi z nim zapozować, a nawet mnie z nim sfotografowała;)
Fot. Panna Sieniuć Fotografia
A jak sytuacja prawdziwkowa w innych rejonach Polski?
Pierwsze tegoroczne doniesienia o prawdziwkach (borowikach szlachetnych) widziałam już około 2 tygodnie temu. Jest ich coraz więcej. W niektórych rejonach Polski prawdziwy wysyp! Np. w opolskim, w Kotlinie Kłodzkiej, czy w Borach Dolnośląskich. Zanim wystartował sezon na borowiki szlachetne, grzybiarze chwalili się ceglastoporymi, ponurymi i usiatkowanymi.
Więc nasz niedzielny kosarzyński wypad był zaledwie marną namiastką, jak chodzi o ilości. Natomiast emocje jak zwykle full wypas.
Co poza prawdziwkami?
Wciąż rosną kurki (pieprzniki jadalne), choć dużo mniej niż tydzień wcześniej. A także niewielkie ilości podgrzybków brunatnych i kozaków. W drodze powrotnej do domu przyuważyłam przy drodze 5 kani.
A do tego wszystkiego te letnie łąki
I to co na nich teraz rośnie przerasta moje możliwości obojętnego przejścia obok bez nadmiernego podniecania się. Absolutny szał: dzikie goździki, kocanki piaskowe, wszystko “obsiądnięte” przez bajecznie kolorowe motyle. I do tego cierpliwe!
Leśnych jagód masa. Zaczynają się czerwienić borówki.
- Poszłam na chwilę na łąkę. Co mogę powiedzieć. Było niebiańsko. Chciałabym tam być przez tydzień.
- Dzikie goździki. Kocham.
- Jagód jest w bród. Nic sobie nie zrobiły z kwietniowych przymrozków.
- Zaczynają już dojrzewać borówki.
- Moja ulubiona trasa ever. Route… 32. Trasa Zielona Góra – Gubin. To tu katowałam swoje pierwsze auto, malucha;)
Dobry wypad na grzyby nigdy nie jest zły, ale nie ukrywam, że wyczekuję dnia, kiedy obłowię się aż mi się odechce siedzieć w lesie. E. Chyba niemożliwe.
2 komentarze
wiedziałem, że gdy zainwestuję w porządne leśne spodnie, to las mi się odwdzięczy .. i wyprzedzając kobiecą logikę: oczywiście i Ty i Ola wyglądałyście cudownie, pięknie i uroczo
O yes! Najprzystojniejszy grzybiarz w najlepszych spodniach
A my to w ogóle wow