3 dni w najlepszym towarzystwie, spędzone w lesie na zdjęciach, wędrówkach i wygłupach – tak właśnie wyglądała moja magiczna majówka w Kosarzynie. I żadnej innej, słowo honoru, bym nie chciała.
Kosarzyn – tak dobrze mi znany, a jednak nie do końca odkryty
O Kosarzynie nieraz Wam pisałam. Tam mieszkałam w dzieciństwie, tam nauczyłam się zbierać grzyby, kosarzyńskie sosnowe lasy podobają mi się najbardziej na świecie, a kosarzyńskie prawdziweczki nie mają sobie równych:)
Ostatnio coś mi się pozmieniało: zaczęły mi się podobać lasy liściaste, mroczne, podmokłe. I teraz w czasie majówki w Kosarzynie odkryłam właśnie takie miejsca! A nigdy wcześniej ich nie dostrzegałam. Tak to jest, jak nasza uwaga się na coś wyczula.
Sytuacja grzybowa beznadziejna, oddaliśmy się innym rozrywkom
W Kosarzynie nie ma na razie zupełnie grzybów, chyba z powodu długotrwałej suszy. Zrobiłyśmy sobie więc z Olą wypasione sesje foto w lesie i na łąkach w zwiewnych kieckach, a ja do tego (na potrzeby kolejnego posta, którego dla Was szykuję) także i na bosaka. Dość rześko było, nie powiem, bo mimo suszy majówka wcale nie była taka znowu ciepła.
Majówka do czegoś zobowiązuje
Pies Oli tarzał się w błocku, ja tarzałam się w konwaliach, ciepłe piwko się lało, przydziały cukinii i pasty z avocado ze szczypiorkiem pożarte, scrabble przegrane.
Fajnie było <3
6 komentarzy
Kosarzyn, Kosarzyn… Niezapomniane wakacje w domku na Carinie! To było dawno temu, ale do dziś wspominam tę atmosferę i pyszny sos z kurek po udanym grzybobraniu:-)
Jesteście wspaniali! Marianna, tak trzymaj! Serdeczności! P.s. Też chcę taką bluzkę Pieprznik.pl Gdzie mogę kupić?
Małgosia
O tak! Jak dobrze, że jest nas więcej – fanów Kosarzyna:) Hehe, gdyby mieli jakiś budżet, mogliby mnie wziąć na swojego rzecznika, a ja stworzyłabym z nas wszystkich społeczność entuzjastów:)
Dzięki Małgosiu. Przed chwilą dołączyłam też do tego posta filmik, widziałaś? Bo rozkręcam też działalność na youtube…
Na razie bluzy mamy tylko te dwie, ale jeśli bym je kiedyś zaczęła produkować w większych ilościach, będziesz pierwsza na liście <3
Buziaki!
Kocham Kosarzyn! Mieszkałam w dzieciństwie w Gubinie. To odległe czasy, jeszcze wtedy asfalt urywał się w połowie trasy i droga wiodąca dalej do Kosarzyna była piaszczysta i wyboista. Byłam w Kosarzynie niezliczoną ilość razy i mam tysiące wspomnień. Ośrodek wojskowy, ośrodek “metalówki”, potem “kapciarni”, także z namiotem na dziko, na pace ciężarówki wiozącej ludzi na niedzielny piknik, na rowerze, autobusem… Byle tylko nad wodę. Do sklepu przywozili chleb dwa razy w tygodniu, a mleko kupowało się na wsi prosto od krowy. Na jeziorze biusty kajakowiczek przyozdabiały naszyjniki z nenufarów i marzyłam, że jak będę duża, to też jakiś młody bóg podaruje mi taki kwiat. Tam się nauczyłam pływać, potem… No, zbyt osobistych szczegółów już nie będę zdradzać.
Cieszę się, że dzięki tej współmiłości do Kosarzyna trafiłam na Twój blog (także dzięki “Niesamowitemu Lubuskiemu”).
Piękne zdjęcia!
Pozdrawiam – Hanna, tez blogerka. 🙂
http://www.kobietadomowa.wordpress.com
Wow! Haniu! To łączy nas miłość do tych samych miejsc (też mieszkałam kiedyś w Gubinie) i do blogowania!
Pamiętam tamte czasy, o których piszesz, tą drogę, to mleko od krowy (ohyda, swoją drogą), kajaki, trzciny, kawiarnię z lodami w kostce…
Niezłe jaja, że są jeszcze inni ludzie, dla których Kosarzyn znaczy to co dla mnie…
Obczaję też Twojego bloga! Już się jaram na tekst o Gubinie.
Ściskam,
Marianna
Cieszę się, dziękuję! 🙂
Pamiętam, że to mleko sprzed lat, jeszcze ciepłe i z pianką, nie było aż takie złe…
W Kosarzynie byłam ostatnio kilka lat temu, na spotkaniu koleżeńskim z okazji – nie uwierzysz!!! – 40-lecia matury.
Na blogu chyba brak kosarzyńskich wspomnień, będę musiała to nadrobić, zaś “Mój Gubin” jest tu:https://kobietadomowa.wordpress.com/codziennie-choc-jedno-zdanie/wspomnieniowo-rowerowo-gubinsko/
Życzę Ci miłej lektury, a i ja będę do Ciebie zaglądać. Miło poznać młodą osobę fajnie piszącą i kochającą przyrodę.
O, ja też chodziłam do jedynki. I do LO;)
Kosarzyn się bardzo zmienił, Borek jedt teraz nowoczesny, z cenami takimi jak we Wrocławiu! 😛
Może nasze ścieżki się kiedyś przetną na starych śmieciach?
Uściski:)