Jak na to, że jest nieprzyzwoicie wręcz sucho od pół roku i beznadziejnie z grzybami, to coś tam dziś na spacerze w podwrocławskim Lesie Mokrzańskim znalazłam. Natomiast, nie oszukujmy się, w tym roku to jest po prostu grzybowa poooorażka!
Żeby człowiek cieszył się z jednego podgrzybka?! Żeby znalazł swoją pierwszą kanię 29 września?! Żeby cieszył się z “wysypu” silnie trującej maślanki wiązkowej, bo jest jedynym gromadnie występującym grzybem w lesie? (liczyć w kępkach, nie sztukach).
Spadł mi dzisiaj z serca niechciany temat i z radości, z tłustym łbem i bez żadnych ceregieli wypuściłam się w te pędy do lasu!
Gdzie najbliżej? Do Lasu Mokrzańskiego, bo tylko 15 km od domu. Przed szóstą musiałam powrócić, bo umówiłam się na sesję foto z moim potomkiem.
Zmacałam tyle silnie trujących grzybów (rzeczonych wyżej maślanek czy muchomorów cytrynowych, które pięknie przyozdabiałam do sesji foto), że musiałam się pilnować, żeby nie dobierać się już potem do swoich “nawynosów” zabranych do lasu 😀
A jutro, o mój Boże, Ola – musisz dać radę … <3
Foto galeryja z dziś, 29 września 2018 roku 😉
2 komentarze
Przy takim obrocie sprawy jak tego sezonu, jedynie indiański Szaman może pomoc wykrzesać jakiś pożytek z tych cytrynowych, czerwonych czy wiotkich ;D
Skoro nie da się znaleźć grzybów, idziemy szukać szamana 😀