W tym roku byłam w niezliczonej ilości miejsc na grzybach, ale ponieważ mamy koniec roku, postanowiłam przygotować zestawienie swoich ulubionych trzech miejscówek grzybowych 2020😊
W 2020 natrzaskałam ogromne ilości kilometrów po lasach i w drodze do tych lasów, odwiedziłam wiele miejsc, na nizinach i w górach, na Dolnym Śląsku i poza nim, ale 3 spośród nich były mi w tym roku szczególnie bliskie i często do nich wracałam.
(Oczywiście wszystkie wybrane przeze mnie miejsca mają absolutnie gdzieś wyróżnienie w moim rankingu, rosną sobie niezmiennie od lat i świetnie sobie radzą, chyba że homo sapiens im w tym przeszkadza).
Zaszczytne trzecie miejsce przypada podwrocławskiemu Lasowi Mokrzańskiemu! Tadam!
Las Mokrzański nie jest to oczywiście żadna epicka puszcza ani niezwykły rezerwat, ale ma jedną wybitną przewagę nad innymi lasami. Ja mam do niego blisko. Więc mogłam do niego pojechać, gdy nie starczało mi czasu na żaden inny wypad, i dzięki temu nie odmawiać sobie swojej najmilszej, najcenniejszej przyjemności, jaką są chwile spędzone w lesie <3
Ale żeby nie było, że wyróżniam go tylko w kontekście negatywnym, typu z braku laku dobry kit, czy może, żeby trzymać się tematu – lepszy rydz, niż nic, muszę przyznać, że Las Mokrzański wielokrotnie bardzo pozytywnie mnie zaskoczył!
Najbardziej tym, że znalazłam w nim borowiki ceglastopore! Cóż to był za szok, szczególnie za pierwszym razem. Borowiki ceglastopore zawsze kojarzyły mi się bowiem z górami, a tu naprawdę nieoczekiwane znalezisko nizinne! I jakie pyszne! Uwielbiam ceglasie!
Nie mniejszy szok przeżyłam, gdy w Lesie Mokrzańskim trafiłam na piaskowce modrzaki, pierwszy raz od czasów dzieciństwa. I tu też zaskoczenie co do miejsca, bo piaskowce modrzaki kojarzą mi się wybitnie z lasami sosnowymi i piaszczystą glebą.
Las Mokrzański jest też miejscem zasiedlonym przez rzadkie w wielu częściach kraju okratki australijskie. A w „Mokrzanie” rosną na pęczki. Zawsze to miło mieć coś rzadkiego na własnym podwórku.
Okratek australijski to nie jedyny śmierdzący gatunek grzyba, który lubi się z Lasem Mokrzańskim. Miejsce to upodobały sobie także sromotniki smrodliwe. Momentami, serio, nie przesadzam, widziałam ich tam setki na kilkunastu metrach kwadratowych. Kilka młodych egzemplarzy (tzw. czarcich jaj, spałaszowałam na miejscu na surowo😉).
Ale przede wszystkim Las Mokrzański to jedna z moich najlepszych, sprawdzonych miejscówek na koźlarze, głównie czerwone, ale też topolowe czy babki.
Wiosną w Lesie Mokrzańskim rosną konwalie.
Ponieważ Las Mokrzański graniczy z Wrocławiem, można w nim spotkać wielu spacerowiczów, rowerzystów i biegaczy, co niezbyt mi odpowiada, bo ja wolę w lesie wieść żywot pustelnika;) Ale z kilkoma osobami wymieniliśmy się naprawdę życzliwymi uśmiechami, co też było niezwykle miłe i podnoszące na duchu.
Rzadko zabieram do Lasu Mokrzańskiego aparat. Nie mam stamtąd zbyt wielu pięknych zdjęć. (Za to epickie zdjęcia ubarwią post o miejscówce nr 2…, już niebawem:)).
Dziękuję Ci Lesie Mokrzański za grzyby i za deszcz. Za spokój po pracy. I za Twoją bliskość <3
Brak komentarzy