Tak, zapach (według wielu osób nieprzyjemny) najbardziej charakteryzuje gęśnicę wiosenną. Ale nie trzeba jej od razu przekreślać. Jest to bowiem grzyb, który ma mimo wszystko swoje zalety.
Grzyb „przejściowy”
Kiedy już powoli nudzą się nam smardzowate, gęśnica jest jednym z pierwszych grzybów jadalnych, na poszukiwania których można się wybrać. Przeciętnie rośnie od kwietnia do czerwca, ja najczęściej spotykam w maju.
Zapach słaby, ale smak nawet, nawet
Gęśnicę wiosenną znam od dwóch lat, ale dopiero przedwczoraj spróbowałam. Wcześniej jedynie słyszałam o jej smaku i to często w superlatywach. Zapach tego grzyba jest tak dominujący, że odbierał mi ochotę do jedzenia.
Gęśnica wiosenna smażona na cebulce, z czosnaczkiem i kurdybankiem, posolona i popieprzona była OK. Nie wyśmienita, ale spoko. No i mam wrażenie, że smrodek zmniejszył się w trakcie smażenia.
Do tego gęśnica wiosenna ma fajną konsystencję: zwartą, twardą, konkretny kawał grzyba, coś jak pieczarka, trochę twardsza😉
Świeży grzyb z lasu zawsze na propsie
I to też jest pewna zaleta gęśnicy. Dobrze móc zjeść świeżego grzyba z lasu, gdy nic innego jeszcze nie rośnie (lub prawie nic, zaczynają się też już powoli żółciaki siarkowe, też moim zdaniem słaby przysmak;)). Uwaga – często robaczywa! (jak to się fachowo mówi – zaczerwiona). Nawet młodą i jędrną, i rosnącą w zimny czas, potrafi zaatakować robak.
Podsumowując – gęśnica wiosenna to nie mój ulubiony grzyb, ale raz czy dwa razy w roku mogę zarzucić grzankę z gęśnicą. No i zawsze się cieszę, jak zaliczę spróbowanie kolejnego gatunku grzyba, chociaż kosztuje mnie to sporo nerwów. Jestem strasznym panikarzem z próbowaniem nowych grzybów czy dzikich roślin.
Nie ma się co rozpisywać, jaki grzyb, taki post 😛
Wygląd i miejsce występowania w poniższym filmiku, zapraszam😊
Brak komentarzy