Postanowiłam sobie zrobić wypad sama ze sobą. Pierwszy raz w życiu? Zanurzyć się w błogim nicnierobieniu i nicniemyśleniu. Inna sprawa, że oczywiście nic z tego nie wyszło, bo w samotności jeszcze trudniej wyłączyć tą łepetynę, a ciągły zachwyt bajecznym otoczeniem nie pozwalał mi odkleić się od aparatu. O Pokrzywniku słyszałam wcześniej Zdjęcia z Pokrzywnika mignęły mi parę razy w internetach. Mocno zapadły mi w pamięć, bo Pokrzywnik zdają się lubić fotografowie i blogerzy, więc cholernie urocze były te zdjęcia. Narobiły…
Słuchajcie, chciałabym Wam napisać o grzybach, ale tam gdzie byłam, grzybów nie ma. Tak bardzo nie ma, jak jeszcze chyba nigdy. No to wrzucę Wam parę fotek fajnych dziewczyn;) A na grzyby czekamy dalej. Przynajmniej w lubuskich, ciężko doświadczonych wielomiesięczną suszą, lasach. W sadzie Zabrała mnie moja siostra Ola tam, gdzie wcześniej zrobiła przepiękną, klimatyczną sesję ślubną swoim klientom (nie, nie tym krowom ze zdjęcia poniżej). Dotarłyśmy tam w ostatnich promieniach późno letniego słońca (słońce zachodzi już znacząco wcześniej!). Przeurocze…
Jakie jest polskie morze każdy wie: niepewna pogoda, smażalnie, gofrarnie i przywiezione potem do domu, nadprogramowe kilogramy, krzyki na plaży (“nie idź tam!”, “przynieś mi piwo!”, “ku-ku-ry-dza, ku-ku-ry-dza!”), plastikowe miejscowości z kramami na każdym kroku. Mimo wszystko polskie morze ma swój absolutnie niepowtarzalny urok! Gdy moja siostra Ola rzuca któregoś dnia: Marian, a może wyrwiemy się nad morze? – nie trzeba mnie dwa razy namawiać. Kierunek Dziwnów, wybrany właściwie całkiem przypadkowo. Pierwsze morza zobaczenie najbardziej magiczne To zawsze najcudowniejszy moment…
3 dni w najlepszym towarzystwie, spędzone w lesie na zdjęciach, wędrówkach i wygłupach – tak właśnie wyglądała moja magiczna majówka w Kosarzynie. I żadnej innej, słowo honoru, bym nie chciała. Kosarzyn – tak dobrze mi znany, a jednak nie do końca odkryty O Kosarzynie nieraz Wam pisałam. Tam mieszkałam w dzieciństwie, tam nauczyłam się zbierać grzyby, kosarzyńskie sosnowe lasy podobają mi się najbardziej na świecie, a kosarzyńskie prawdziweczki nie mają sobie równych:) Ostatnio coś mi się pozmieniało: zaczęły mi się…
Livigno to chyba jeden z najbardziej znanych włoskich ośrodków narciarskich. Śliczne, urokliwe miejsce, raj dla narciarzy, a i miłośnik Matki Natury będzie pod wrażeniem. A to wszystko jedyne 1035 km od Wrocławia (jak dobrze pójdzie:)). Zamarzyłam o Livigno, gdy jesienią zobaczyłam zdjęcia Livigno na autobusie wrocławskiego MPK. 5 dni przed wyjazdem zabookowałam hotel:) Narty we Włoszech Warunki narciarskie we włoskich Alpach są wspaniałe: ogromny wybór dobrze przygotowanych tras, brak kolejek przy wyciągach, pyszne jedzenie na stoku (na dole posta info…