Od ponad dwóch tygodni w sporej części kraju trwa wysyp podgrzybków brunatnych. W dolnośląskim pojawiły się jakieś 10 dni temu. Tydzień przedtem wystartowały w Wielkopolsce, robiąc mi totalnego smaka na jakiekolwiek “mainstreamowe” grzyby, gdy wracałam z lasu jedynie z kilkunastoma kaniami, za którymi ani nie przepadam, ani też nie robią mi one grzybowej euforii emocjonalnej 😉
Grzybofisie* “a-nie-mówiły” 😀
Wtedy właśnie, gdy wracałam z kaniowego wypadu do Milicza w dolnośląskim, Grzybofisie pocieszały mnie:
Nie martw się! I do Ciebie dotrą, za tydzień będą! U nas tydzień temu też były tylko kanie.
Nie dowierzałam, bo “z czego” te podgrzybki miałyby się niby zrobić?! Jak – przy takim uporczywym braku deszczu?
I mieli rację. 14 października nacięliśmy dwa koszyki przepięknych, młodych sztuk zamszowych podgrzybeczków. Tzw. “słoiczkowych”.
*Grzybofisie to taka fajna grupa tematyczna na fejsie, co to nie obraża się, jak ktoś nazwie trzonek nóżką, a kapelusz czapką. Wyluzowane chłopaki i dziewczyny. Czyli tak jak i pieprznik 😛 Nie jednostka naukowa, a rozrywkowa.
Po czterech dniach powrót w to samo miejsce…
Wciąż nieźle, ale to już nie było to. Podgrzybki nie tak ładne, nie tak młode.
W lesie pełno ludzi:
Gówno tu masz! Samych jeżynów! – złościli się.
(W duchu modliłam się, żeby łaskawie się stamtąd wynieśli, bo ważyły się losy podziału terytorium w jedynej w miarę dobrej, wcześniej sprawdzonej miejscówce).
W ostatni weekend rekonesans w lubuskim
Kosarzyn, Gubin, Zielona Góra… Nie pamiętam tak beznadziejnego sezonu w Kosarzynie. Zero grzybów. Przerażająco sucho. Co się stało z moim lasem?!
Gdzie niby w lubuskim są grzyby?!
Odgrażałam się, że jak odzyskam zasięg w telefonie, to zaraz wbijam na grzyby.pl po info i jadę tam! Tam, właśnie tam, gdzie te “100 na osobogodzinę”. Czyli że niby w Gubinie? Wolne żarty. Pod Gubinem znalazłam jednego prawdziwka.
Nazajutrz w okolicach Zielonej Góry tylko garść podgrzybków, nie pierwszej młodości i urokliwości.
I dużo pięknych, jesiennych widoków, które prezentowałam Wam wczoraj tu.
Foto bannerowe: Wojciech Kasperczyk.
6 komentarzy
a jajecznica rano była taka, że buty .. a raczej ze względu na porę – cosy life’y spadały 😀
Nowe cosy lajfy:) To pojedziesz jeszcze ze mną na grzyby?
Everywhere you go .. <3
Hm, może na Mauritiusie są fajne grzybki? 😀
Podgrzybki w okolicach Lubniewic wciąż jeszcze są – dziś sprawdziłam – choć już nie tak śliczne jak dwa tygodnie temu.
Zaś co do kani, zwanych też sowami: gdzieś przeczytałam, że taka wysuszona i sproszkowana jest smakowitym dodatkiem do potraw, np. sosów. Jeszcze nie sprawdziłam, bo na razie znalazłam tylko jedną, ale mam z niej garsteczkę kaniowego proszku i kto wie… 🙂
Tak trzymać:)