W ostatnią niedzielę powtórzyłam Bardo i tym razem nie udało się już wyrwać z jego macek w ogóle 😀
Bo tak jak poprzednio, planowaliśmy krótki rekonesans, a potem dalej – w Góry Bystrzyckie. Cały dzień snuliśmy się jednak po mglistych, deszczowych lasach Barda i ostatecznie nie wiem, czy to była dobra decyzja. Dlaczego? Bo obok w Kłodzku był totalny wysyp prawdziwków, być może w Spalonej i Lasówce też, ale tego już się nie dowiemy.
Jak zwykle nie chodziło mi o to, żeby się nachapać „towarowo”, ale emocjonalnie, dlatego wyszłam wieczorem z lasu poszarpana trochę i smutna. Ale co tam, myślę, że zaraz to nadrobię😊
Za to spotkaliśmy 9 salamander plamistych, pokazały się po deszczu te słodkie „gadziny”, jak napisał mój czytelnik Krzysiu. My z Wojtkiem też mieliśmy mnóstwo radochy z obserwowania ich nieśpiesznego uciekania, „sturliwania się”, jak źle obmyśliły plan ucieczki. Zrobiłam parę fotek i starałam się ich nie straszyć (uwaga – straszny pieprznik idzie ze stopiątką makro!).
Jak chodzi o grzyby, to moja najlepsza górka zaraz przy parkingu dała radę: oprócz lejkowców, kolczaków i paru pieprzników jadalnych, wypatrzyłam też podrośnięte patyczki lepkie oraz sfatygowane, rzadkie pieprzniki szare.
Co więcej, namierzyłam bardzo perspektywiczny las prawdziwkowy! Na skraju, gdzie docierało jakiekolwiek światło udało mi się wypatrzeć parę sztuk. Poza tym było ciemno jak w przysłowiowej „d”. Ale zacieram rączki na następny raz w tym lasku😉
Ogólnie rosło miejscami sporo mikroskopijnych do małych prawdziwków, myślę, że już nawet dzisiaj może być tam przepięknie, i żałuję, że nie mogę tego w tej chwili sprawdzić. I że nie mogę sprawdzać przez cały boży dzień.
W górskich rejonach Dolnego Śląska już trwa wielki wysyp borowików szlachetnych. Zaczyna się najlepszy dla nas, grzybiarzy czas.
Brak komentarzy