Oszałamiające są teraz widoki leśne. Największe wrażenie robi ta młoda, świeża zieleń, to bogactwo wszystkiego. Dywany zawilców, jaskółcze ziele, fiołki. Pokrzywy i czosnek niedźwiedzi. Robią się już powoli jagody. Za chwilę zakwitną konwalie. I te listki… takie młode!
W poszukiwaniu dobrej klatki i spokoju ducha, a także i smardzów (lub choć jakichkolwiek wiosennych grzybów), wybrałam się w następujące miejsca:
Lasy Milickie
Pojechałam się tam napawać świeżutką zielenią lasów bukowych. I to był już doprawdy ostatni moment na tą wyprawę (lubię tych parę pierwszych dni po wypuszczeniu przez drzewo liści). Dwa tygodnie wcześniej Lasy Milickie uśpione były jeszcze zimą. Teraz są niczym dżungla:)
Las Mokrzański
Na obrzeżach Wrocławia, zaledwie 15 km od mojego domu, znajduje się przecudowny Las Mokrzański, który odkryłam niewiadomo dlaczego dopiero parę dni temu! A może dlatego, że w sezonie grzybowym pragnę lasów sosnowych, takich jak w Kosarzynie czy Zielonej Górze, a na teraz Las Mokrzański był wręcz idealny! Wyobrażałam sobie w nim nie tylko mnóstwo bujnej zieleni, ale i świeże smardze w tych gąszczach. Zieleń dopisała, smardze nie.
Park Strachowicki
To mój ulubiony wrocławski park. Jest tam wspaniała łąka, drzewa porośnięte bluszczem, a i grzyby nieraz tam spotykałam: parę dni temu twardnicę bulwiastą, a jesienią to nawet i prawdziwe muchomory! 🙂 Smardzów nie znalazłam, choć bardzo ładnie one mi się tam w wyobraźni komponują.
Wrocławski Ogród Botaniczny
Ogród Botaniczny też daje radę, jak się ma zapotrzebowanie na leśne klimaty. Jest tam taka część bardziej dzika, w której z reguły dłużej przesiaduję, jak już się nasycę kolorami tulipanów czy piwonii.
No i co z tymi smardzami?
Są. Widziałam już nawet doniesienia z Wrocławia. Smardz w lesie jest moim niespełnionym dotąd marzeniem, smardz w konwaliach, o tak! Póki co wytężam wzrok przy miejskich rabatkach posypanych korą, na których smardze lubią rosnąć (w zeszłym roku widziałam w takich miejscach kilkanaście sztuk, ba, przecież nawet pod własnym domem! W tym – dwa wysuszone egzemplarze przy szpitalu na Chałbińskiego; widać mieli świeżą korę).
Przynajmniej każdego dnia jestem na grzybach 🙂
2 komentarze
Wać Pani nakręca na las maksymalnie! I jak po takich fotkach i opisie nie jechać do lasu? Trza pędzić ino tylko żeby butów nie pogubić! 😉
Marianno – Milicz i okolice to wspaniałe tereny. Dawno tam nie byłem.
Co do lasu Mokrzańskiego – często blisko siebie mamy jakiś skarb, który odkrywamy po latach. Też kiedyś się tam włóczyłem i nawet nazbierałem podgrzybków. 😉
Serdeczności. 😉
Haha, dokładnie. Ten Las Mokrzański piękny, przynajmniej teraz: tą młodą, świeżą wiosną. I przyznam, że widzę w nim pewien grzybowy potencjał, jak już do Kosarzyna będzie za daleko.
Serdeczności z powrotem 🙂