Oczywiście mówimy tu o całkiem subiektywnej ocenie sytuacji grzybowej, według mnie:D Bo niektórzy z Borów Dolnośląskich prawdziwki wynoszą koszami!
No a ja, widząc, że takie rzeczy się dzieją, musiałam pojechać i przekonać się na własnej skórze. Tym bardziej, że w ostatnich dniach trochę popadało.
Mały rys historyczny, czyli jak odkryłam Bory Dolnośląskie
Bory Dolnośląskie odkryłam kilka lat temu. Chciałam wtedy znaleźć nowe, fajne lasy, podobne do kosarzyńskich, ale bliżej. Pojechałam z Wrocławia A4ką, która potem rozwidliła się w A18tkę i z tej A18-tki zjechałam zjazdem Świętoszów / Lubań. Skręciłam na Świętoszów. Potem już zawsze skręcałam na Lubań:) W stronę Zamku Kliczków. Miejscówka znajduje się jakieś 130 km od mojego domu, czyli bliżej niż Kosarzyn.
Właściwie od razu za skrętem można zatrzymać się przy drodze i pójść w las, zarówno na lewo od szosy, jak i na prawo. Ja wolę zagłębić się w las po prawej stronie.
Bory Dolnośląskie w sierpniu 2017
Gdy wyjechałam wczoraj z domu, pomyślałam:
Stop! Muszę wrócić po drugi koszyk! Albo dobra, mam torbę papierową, to najwyżej przesypię.
Zaczęło się bardzo dobrze! Kurki, cudnie rosnące na ścieżce, czyli tak jak lubię najbardziej. Chwilę potem Wojtek z triumfem zawołał mnie na podziwianie dwóch prawdziwków. Zazdro totalne, ale byłam pewna, że zaraz się odkuję i pokażę mu, kto jest królem lasu!
No i pokazałam, bo wszystkie kolejne prawdziwki, w ilości sztuk 9, znalazłam już ja, ale on ich nie uznał, bo były robaczywe.
Jakoś w kuchni nie zobaczymy tych Twoich prawdziwków
wyzłośliwiał się, ale co tam, rozumiem gorycz jego porażki:)
Dobrze, że kurki dopisały do końca. To doprawdy mój najlepszy sezon kurkowy ever!
Co poza grzybami
- 1. Kwitnie już wrzos. Jesień!
- 2. Pokładanie się na glebie po deszczowej nocy skutkuje łażeniem po lesie w mokrych ciuchach, czego nie cierpię! Mój syn na przykład nie znosi dotyku “misiowych” dresów, dostaje od tego gęsiej skórki. Ja ponad wszystko nie lubię mieć na sobie czegoś mokrego.
- 3. Aż czerwono od dojrzałych borówek.
Co z tymi wypasionymi grzybobraniami, że aż mi się uleje z przesytu?!
Najlepsze grzybobranie sezonu 2017 jeszcze przede mną. Wiem to. Może z siostrą w Kosarzynie w ostatnim tygodniu sierpnia? A może w Tatrach we wrześniu?
12 komentarzy
Zazdroszczę Pani;) ja po wyjściu z lasu wyglądam jakbym była świadkiem tornada, a Pani tak ladnie
Dzięki, ale to chyba tylko z daleka tak wygląda:)
Miłego dnia:)
Prawdziwków w kuchni nie zobaczyliśmy tym razem 🙂 ale kurki wyszły Ci wyśmienicie
Znowu się udało. Żyjemy.
A prawdziwki oddane na szczytny cel;)
Również od kilku lat jeżdżę w bory ale pociągiem, wysiadam w Studziance ( przepiękna stacyjka).Jak sypną grzyby to w kilka godzin pełny koszyk. Z Głównego do celu 106 km, a po zachodniej stronie piękna pustynia. Czas podróży to tylko 90 min. Przyjemna lektura Twojej strony. Serdecznie pozdrawiam
To odwiedzę Studziankę:)
Cieszę się, że podoba Ci się moja strona, zapraszam na kolejne posty:)
Życzę udanej reszty sezonu. Póki co bez szału, prawda?
Darz Grzyb! 😉
No i jak tu się nie nakręcić na las i grzyby po TAKIM wpisie? Nie da się! ;))
Marianno – ja także kocham Bory, odkryłem je na przełomie 1999/2000 roku. Jako grzybiarz pociągowy, zacząłem od m.in. Zebrzydowej, Zagajnika i Węglińca, ale szybko przestawiłem się na wspomnianą przez Tadeusza Studziankę (stacja w środku lasu, czasami pociąg jeszcze nie ruszy dalej, a już mam podgrzybka lub prawdziwka) ;)) i stację dalej – Leszno Górne, gdzie mam swój wspaniały i niepobity do tej pory rekord prawdziwkowy z września 2001 roku (668 sztuk w 4,5 godziny). Jakbyś widziała mnie, jak ja wtedy wyglądałem… Ręce z zawiasów mało nie wyskoczyły, ale gęba cieszyła mi się jak małemu dziecku, które dostało upragnioną zabawkę. 😉
Już wtedy miałem ciężkie objawy GRZYBICY LEŚNEJ. ;-)))))))))))))
Wasze zdjęcia z Borów śliczne! 😉
I najważniejsze, że pieprznik po raz kolejny nazbierał pieprzników. 😉
Jeszcze w sprawie przemoczenia w lesie. To temat na odrębną historię. Kilka razy w życiu tak mnie zlało w lesie, że nie miałem nic suchego na sobie. Ale za to są wspomnienia i emocje. 😉
Pozdrawiam Was serdecznie i także nie mogę się doczekać jesiennego sezonu grzybowego A.D. 2017! DARZ GRZYB, PIEPRZNIK I LAS! 😉
Pawle, myślę, że gdyby zorganizować Ms & Mr mokrego grzybowego podkoszulka, to było by to mocno konkurencyjne do zbliżającego się eventu w Węglińcu:)
Skoro i Ty polecasz Studziankę, muszę to miejsce obadać asap.
Darz Grzyb!
U mnie (Mazowieckie) w sierpniu grzybów brak całkowity. Nawet muchomora nie idzie spotkać. Czekam na czernidłaki kołpakowate na podwórku, bo lada moment wrzesień:)
Szkoda. Może rzeczywiście we wrześniu będzie lepiej. My grzybiarze od września oczekujemy wiele!
Ciekawa jestem smaku czernidłaków. W tym roku chyba spróbuję:)
Z grzybowymi pozdrowieniami!
Chetnie bym pozbieral z pania takie grzybki , nawet te z czerwona parasolka 😀
Hm, z czerwoną parasolką lepiej nie zbierać:)